niedziela, 23 kwietnia 2017

Na temat

Jeszcze jedno...
Raczej nie zdarza mi się pisać dwóch postów jednego dnia ale temat jest konkretny.
Przeczytałam właśnie tekst i wyjść mi z głowy nie może.
Generalnie o ludziach, którzy w swoim mniemaniu są pępkiem świata, narzucają swoją wolę, panoszą się w miejscach publicznych bo...im się należy.
Oczywiście, że spotkałam, spotykam takich ludzi i zgodzić z wypowiedzią się muszę jednak...
Patrzę na to w inny sposób. Choć może dokładniej to w ogóle na to nie patrzę. Nie denerwują mnie chamscy klienci, nieuprzejmi kierowcy, rozwrzeszczane dzieciaki, ich sfrustrowane matki.  Zdecydowanie, jeśli miałabym się przejmować wszystkim, co mnie denerwuje dookoła, zajęłoby mi to większość dnia. Codziennie stoję w korku, ktoś w pracy wylewa na mnie swoje żale, ktoś się kłóci czy obraża drugiego.
No i?
Ile tego wchłoniemy tyle później oddamy, czyż nie?
Nie mam potrzeby moralizowania, zbawiania świata, uczenia cudzych dzieci właściwych zachowań. Moje nie musi być zawsze na wierzchu, choć lubię dyskusję na argumenty. Nie oglądam się na innych, nie zazdroszczę.



Wracając do cytowanego tekstu. Okej, dziecko w restauracji się źle zachowuje, krzyczy i uderza łyżeczką. Oczywiście, że rodzice powinni wiedzieć, że to zachowanie niewłaściwe, powinni zwrócić uwagę ale tego nie robią. My natomiast siedzimy źli, rozsierdzeni, chcemy urwać dzieciakowi głowę a matce puścić kilka morałów. Bo my mamy prawo do wypoczynku, bo moje jest mojsze prawda?
I tak i nie kochani.


Zgadzam się całkowicie z autorką tekstu. Takie zachowania są niekulturalne, niedyskretne a żądaniowość dzisiejszych  ludzi bardzo wysoka. Tyle tylko, że świata nie zmienimy, nie mamy najmniejszego wpływu na ludzi, którzy nas otaczają w restauracji czy kinie. Czy w związku z tym złe zachowanie dziecka czy osoby dorosłej w miejscu publicznym powinno tak na nas wpływać? Jest sens brać to do siebie, złościć się?
W takich chwilach siadam w ciszy swojego wnętrza, uśmiecham się. Nie ma się nad czym rozwodzić, gdyż nie daję innym takiego dostępu do siebie, aby mogli zepsuć mi dzień.
W restauracji zwracam uwagę na jakość potraw czy wystrój stołu a nie na innych klientów. Nie zmienię świata, czasem mogę jedynie współczuć
i pójść w swoją stronę.
Tak jest zdrowiej.
Ps. Nie macie czasem ochoty poszeleścić papierkiem od cukierka
w teatrze? Ha, ha, tak z przekory:)

Obróbka metalu w technologii CNC, frezowanie, gwintowanie pod adresem http://www.mettec.com.pl/


8 komentarzy:

  1. Ja się nie uważam za pępek świata i nie musi być moje na wierzchu, i mimo, że pracuje z małymi dziećmi to wzaski i krzyki tychże w miejscach publicznych mi przeszgadzają. Coraz bardziej np. W kosciele. Po prostu mnie to bardzo rozprasza. Chodzi mi o naprawdę głośne wrzaski i piski. Bo bieganie to luz 😄 ale jak już dziecko zaczyna ostro wrzeszczec to już mi nerw chodzi....
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Generalnie powinnismy szanowac innych. Narzucanie siebie jest nie na miejscu ale coraz mniej ludzi zdaje sobie z tego sprawe. Pozdrowienia

      Usuń
  2. Racja, w korkach, kolejkach i innych sytuacjach mało komfortowych,relaksuję się przyjemnymi myślami:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rzadko ktoś zwraca mi uwagę w sprawie dzieci, których jest troje, ale raczej są grzeczne. Myślę jednak, że czasem takie zwrócenie uwagi bywa potrzebne. Widywałam matki, którym po prostu pewien poziom głośności nie przeszkadza, bo są do niego przyzwyczajone, albo tak zagadane z koleżanką, że nie widzą problemu. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby zwrócić dzieciom uwagę, ba, gdy zwróci ją ktoś obcy - lepiej poskutkuje:) Nie wyobrażam sobie, jak mogłabym się delektować przyjemnościami restauracji gdyby mi cudze dzieci hałasowały nad głową. Uważam, że zawsze się powinno reagować, o ile to potrzebne, ale w taki sposób, aby swoim zachowaniem nie dolewać oliwy do ognia, tylko raczej sytuację załagodzić. Wiadomo, że całego świata nie zmienię, ale tę jedną, konkretną sytuację można zmienić na lepszą, milszą. W każdym razie warto spróbować, bo może sfrustrowana matka będzie mi wdzięczna za pomoc...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przypomina mi sie dziecinstwo, kiedy zwrocenie uwagi przez dorosla osobe powodowalo wielkie poczucie zawstydzenia. Dzisiejsze dzieci sa bardziej bezczelne, maja nakreslone inne granice lub ich brak. Nie jestem pewna czy zwrocenie dziecku uwagi jest pomoca dla matki czy bardziej obraza. Wdzystkiego dobrego

      Usuń
    2. Chyba o to chodzi, jak się te uwagę zwróci. No i jaki jest poziom kultury osoby, której zwrócono uwagę. Może być stresująco, faktycznie. Dlatego rozumiem, gdy ktoś chce uniknąć tego za wszelką cenę.

      Usuń
  4. Mądre :)
    A z tymi papierkami też rak mam czasem.. Tak coś zrobić świadomie na przekór :)

    OdpowiedzUsuń